dzyń dzyń dzyń
Prezenty odfajkowane, teraz trzeba tylko TO poczuć. Trochę się spłukałam, cóż poradzić. Koty szaleją, za oknem biało. Dużo miłości. Kartki świąteczne do najbliższych wysłane, nawet Beata się załapała, hehe. Koniec świata? E tam, święta za pasem.
czwartek, 13 grudnia 2012
poniedziałek, 3 grudnia 2012
Ple ple ple
Święta idą, święta, tralala. Uwielbiam ten charakterystyczny klimat pachnący mandarynkami i świeżymi gałązkami świerku. Może w tym roku uda nam się pokleić jakieś ozdoby na choinkę. Ania przyjeżdża 20, już nie mogę się doczekać.
Spadł śnieg. Odliczam.
Spadł śnieg. Odliczam.
piątek, 9 listopada 2012
Kino
Wczoraj B. zrobił mi awanturę, bo zrezygnowałam z wyjścia do kina. W środę byliśmy na 'Obławie', a w czwartek Kabaty umówiły się na Bonda na 22:30. Na początku, mimo okazanej niechęci zgodziłam się ('bardzo nie chcę, ale widzę, że Tobie zależy, więc zrobię to dla Ciebie'), ale następnego dnia uznałam, że nie, że nie będę płacić 4 dych za bilet, że godzina jest za późna, i że po prostu nie mam ochoty. Poinformowałam go o zmianie zdania, a on najpierw klasycznie zarzucił mnie falą argumentów mających mnie przekonać, a gdy nie skutkowało - pożegnał się, bo nie mógł akurat rozmawiać (owszem, mógł). Następnie, po pewnym czasie zadzwonił i przez 10 minut informował mnie, jak bardzo go zraniłam, jak zawiodłam jego zaufanie, jak przykro mu jest itp. A gdy w końcu podniosłam głos, bo nie mogłam już tego słuchać - pożegnał się i rozłączył.
Nie mam sił na taką egzaltację.
Jestem w szoku, szczerze mówiąc. Z czego ten człowiek zrobił problem?
Nie mam sił na taką egzaltację.
Jestem w szoku, szczerze mówiąc. Z czego ten człowiek zrobił problem?
poniedziałek, 5 listopada 2012
------->
Do garkotła wrzuć sakiewkę,
przygruchałeś sobie dziewkę,
wychyl z gwinta jej nalewkę,
złap konewkę.
Czasami pieprzę jak potłuczona. Żałuję, że nie mam odpowiedniego filtra w głowie lub ewentualnie na języku, który nie pozwalałby pewnym treściom dojść do głosu. Najgorzej jest, kiedy jestem wśród ludzi i chcę powiedzieć coś miłego. Praktycznie zawsze odwracam to do góry nogami i w sposób niezrozumiały dla odbiorców werbalizuję swoje myśli. Niekiedy poziom żenady przekracza dopuszczalny przeze mnie (a więc i nieco zawyżony) próg. To straszne, jak wielkim stresem jest dla mnie komunikacja z otoczeniem.
przygruchałeś sobie dziewkę,
wychyl z gwinta jej nalewkę,
złap konewkę.
Czasami pieprzę jak potłuczona. Żałuję, że nie mam odpowiedniego filtra w głowie lub ewentualnie na języku, który nie pozwalałby pewnym treściom dojść do głosu. Najgorzej jest, kiedy jestem wśród ludzi i chcę powiedzieć coś miłego. Praktycznie zawsze odwracam to do góry nogami i w sposób niezrozumiały dla odbiorców werbalizuję swoje myśli. Niekiedy poziom żenady przekracza dopuszczalny przeze mnie (a więc i nieco zawyżony) próg. To straszne, jak wielkim stresem jest dla mnie komunikacja z otoczeniem.
Św. Katarzyna
Góry Świętokrzyskie nie grzeszą ilością atrakcji. Ale Kielce podbiły zarówno B. jak i mnie. Udział w czarowaniu niewątpliwie miała genialna pizzeria Pod Trójką. Od miesięcy szukamy odpowiednio zrobionej pizzy i dopiero ta, dopiero w Kielcach całkowicie podbiła kocie kubki smakowe. I ja już wiem, że będzie mnie nawiedzać w snach.
Przy wdrapywaniu się na Łysicę dostałam mroczków przed oczami. A po dalszej części wędrówki wciąż mam potężne zakwasy w pośladkach, które powodują, że kolebocę się, gdy chodzę. Auć.
Jaskinia Raj? Taaaaaaak! Ale pięknie.
Ach, ta pizza.
PS. Tak, wiem, że tu wchodzisz. Get-a-life.
Przy wdrapywaniu się na Łysicę dostałam mroczków przed oczami. A po dalszej części wędrówki wciąż mam potężne zakwasy w pośladkach, które powodują, że kolebocę się, gdy chodzę. Auć.
Jaskinia Raj? Taaaaaaak! Ale pięknie.
Ach, ta pizza.
PS. Tak, wiem, że tu wchodzisz. Get-a-life.
niedziela, 28 października 2012
A w dzień wchodzimy w cień
Weszłam, choć nie musiałam. Weszłam, choć nie chciałam. Piszę, aby pisać. Pajęczyna mi z sufitu zwisa. Szary kot otwiera drzwi na oścież, inaczej nie potrafi. Bury tak samo. Kichać lubię, ale bardzo nie lubię nie kichać u stóp kichnięcia.
Oglądam 4. część Harrego Pottera. Po raz któryś tam. Mam zwyczaj oglądania filmów wielokrotnie. Nie lubię domofonu i telefonu. Nie lubię ich dźwięku i nie lubię tego, co przeważnie ze sobą niosą. Ludzi niosą.
Spadł mi lizak i nie chce mi się go podnieść. Pod łóżkiem mam koty. Z kurzu.
Na pseudo-Halloween przebrałam się za kropkę i uroczą kropką byłam. Zjem tego lizaka.
Dlaczego te koty nie umieją zamykać drzwi?
Oglądam 4. część Harrego Pottera. Po raz któryś tam. Mam zwyczaj oglądania filmów wielokrotnie. Nie lubię domofonu i telefonu. Nie lubię ich dźwięku i nie lubię tego, co przeważnie ze sobą niosą. Ludzi niosą.
Spadł mi lizak i nie chce mi się go podnieść. Pod łóżkiem mam koty. Z kurzu.
Na pseudo-Halloween przebrałam się za kropkę i uroczą kropką byłam. Zjem tego lizaka.
Dlaczego te koty nie umieją zamykać drzwi?
sobota, 27 października 2012
W nocy bywamy niewysocy
Przekleję sobie to, co właśnie poszło do B. na facebooku (trochę przypadkowo, jeśli mam być szczera).
Jest prawie 3 w nocy.
Jeśli myślisz, że jesteś jedynym, który potrafi się zamartwiać - jesteś w błędzie.To są historyczne chwile. Raz w życiu miałam problemy ze snem, a poza tym, to wiesz - niech się pali i wali, a ja i tak zasnę.
Jest prawie 3 w nocy.
Jeśli myślisz, że jesteś jedynym, który potrafi się zamartwiać - jesteś w błędzie.To są historyczne chwile. Raz w życiu miałam problemy ze snem, a poza tym, to wiesz - niech się pali i wali, a ja i tak zasnę.
No
to jest kolejna noc, gdy zasnąć nie mogę. Jestem chyba przytłoczona,
jak w jakiejś prasie hutniczej. Świadomość zbyt wielu spraw napiera na
mnie z za dużą siłą. Nadal nie rozumiem, dlaczego wciąż nie możemy znaleźć nici porozumienia. Nie wytrzymam tak całego życia, wiecznej szarpaniny.
A poza tym, wczoraj dowiedziałam się, że straciłam kolejny rok życia. W moim wieku każdy rok jest już na wagę złota. Nie dość, że straciłam, to jeszcze z własnej głupoty. Nie masz pojęcia, jak taka świadomość ciąży. Kolejny raz sama siebie rozczarowuję. Ciągle i ciągle siebie rozczarowuję. Wciąż i wciąż. A nie potrafię inaczej. Dostałam się do błędnego koła i wygląda na to, że wcale nie chcę z niego wyjść. Bo gdybym chciała, to przecież bym wyszła. Tak?
Nie wiem, skąd ludzie czerpią siłę do walki, do życia. Nie mam jej. Jestem sparaliżowana, bo wiem, że utknęłam i nie mogę się wydostać. Nie umiem sobie wyobrazić mojej przyszłości. Moja przyszłość kończy się w momencie skoczenia z balkonu albo wiaduktu lub wsadzenia sobie gwoździa w tętnicę na szyi. Nie ma nic. Dociera do mnie, że jestem już dorosła. I nic nie potrafię z tym zrobić. I nie potrafię się z tym pogodzić czy wyjść temu naprzeciw. To nie jest bunt. To jest anulacja.
A poza tym, wczoraj dowiedziałam się, że straciłam kolejny rok życia. W moim wieku każdy rok jest już na wagę złota. Nie dość, że straciłam, to jeszcze z własnej głupoty. Nie masz pojęcia, jak taka świadomość ciąży. Kolejny raz sama siebie rozczarowuję. Ciągle i ciągle siebie rozczarowuję. Wciąż i wciąż. A nie potrafię inaczej. Dostałam się do błędnego koła i wygląda na to, że wcale nie chcę z niego wyjść. Bo gdybym chciała, to przecież bym wyszła. Tak?
Nie wiem, skąd ludzie czerpią siłę do walki, do życia. Nie mam jej. Jestem sparaliżowana, bo wiem, że utknęłam i nie mogę się wydostać. Nie umiem sobie wyobrazić mojej przyszłości. Moja przyszłość kończy się w momencie skoczenia z balkonu albo wiaduktu lub wsadzenia sobie gwoździa w tętnicę na szyi. Nie ma nic. Dociera do mnie, że jestem już dorosła. I nic nie potrafię z tym zrobić. I nie potrafię się z tym pogodzić czy wyjść temu naprzeciw. To nie jest bunt. To jest anulacja.
poniedziałek, 22 października 2012
Pifpaf
Myśli prawie natrętne. Pominąwszy sytuacje, gdy budzę się obok B., każdego ranka, zaraz po odzyskaniu świadomości mam wizję wielgachnej śruby/gwoździa wbijającego się w mój kark lub czoło. Na wylot.
Ostatnio beztrosko myślę sobie o pistolecie. W ustach.
Ja nie wiem, czy ja rzeczywiście mam problem i powinnam się leczyć, czy te myśli tak zrosły się z moją codziennością, że raczej nie są już patologiczne, a zwyczajne.
Ostatnio beztrosko myślę sobie o pistolecie. W ustach.
Ja nie wiem, czy ja rzeczywiście mam problem i powinnam się leczyć, czy te myśli tak zrosły się z moją codziennością, że raczej nie są już patologiczne, a zwyczajne.
wtorek, 16 października 2012
Patos
Jest mi smutno i nawet sobie trochę haniebnie popłakuję. Nie powinnam była włączać tych najbardziej ckliwych kawałków Oasis i jeszcze do nich śpiewać.
Smutno mi, gdy myślę o Londynie, i smutno mi, gdy myślę o mojej miłości. I jego miłości. Dotarło do mnie, że nie ma równowagi. Kocham za bardzo. I bardziej. Tak jest.
Nie cierpię pisać o tym uczuciu, bo nie umiem tego robić tak, żeby nie brzmiało patetycznie.
Smutno mi, gdy myślę o Londynie, i smutno mi, gdy myślę o mojej miłości. I jego miłości. Dotarło do mnie, że nie ma równowagi. Kocham za bardzo. I bardziej. Tak jest.
Nie cierpię pisać o tym uczuciu, bo nie umiem tego robić tak, żeby nie brzmiało patetycznie.
niedziela, 14 października 2012
Pewnej jesiennej niedzieli
<edytowany>*
To jest kolejny dzień, który zapamiętam do końca życia.
A jeśli nie zapamiętam, to dupa ze mnie. Na szczęście mam bloga, który w razie czego może okazać się trwalszy, niż mój procesor.
Miłość istnieje. A jakże.
*tu było zdjęcie, ale się obraziło i sobie poszło.
sobota, 13 października 2012
Amory
Nie chcę, żeby to się kiedykolwiek skończyło. To się nie może skończyć.
Mam motyle w brzuchu i umysł wytatuowany jego imieniem, jakby to były pierwsze tygodnie. Nie mogę przestać o nim myśleć. Chcę na niego ciągle patrzeć, chcę go ciągle dotykać. (...) To jest wielkie szczęście. I wiem o tym.
Mam motyle w brzuchu i umysł wytatuowany jego imieniem, jakby to były pierwsze tygodnie. Nie mogę przestać o nim myśleć. Chcę na niego ciągle patrzeć, chcę go ciągle dotykać. (...) To jest wielkie szczęście. I wiem o tym.
poniedziałek, 8 października 2012
czwartek, 4 października 2012
Brzydko
Mam jakieś dziwne, wstrętne, zazdrosne myśli.
Miałam iść dziś do kina z B., jego przyjaciółką Z. i jej nową współlokatorką, ale odmówiłam, bo tak. No i poszedł sam, w sensie beze mnie, i tak sobie byli we 3 w kinie, a teraz już film dawno się skończył, a od niego ani słowa. Mam jakieś okropne myśli typu nocny, jesienny spacer do domu (na ostatnie metro mogli nie zdążyć). Ale ona nie jest głupia, jeśli coś zamierza zrobić, to na pewno nie prosto z mostu, to będzie gra subtelności, tu nóżka, tam ramiączko itd.
I takie właśnie brzydkie myśli mam.
A co, nie mam prawa? Mam, ale dobrze by było, gdyby ich jednak nie było. Bo i po co?
Miałam iść dziś do kina z B., jego przyjaciółką Z. i jej nową współlokatorką, ale odmówiłam, bo tak. No i poszedł sam, w sensie beze mnie, i tak sobie byli we 3 w kinie, a teraz już film dawno się skończył, a od niego ani słowa. Mam jakieś okropne myśli typu nocny, jesienny spacer do domu (na ostatnie metro mogli nie zdążyć). Ale ona nie jest głupia, jeśli coś zamierza zrobić, to na pewno nie prosto z mostu, to będzie gra subtelności, tu nóżka, tam ramiączko itd.
I takie właśnie brzydkie myśli mam.
A co, nie mam prawa? Mam, ale dobrze by było, gdyby ich jednak nie było. Bo i po co?
środa, 3 października 2012
Wątek miłosny
Zapewne natchniona nową częścią Musierowicz cicho sobie łkam ze wzruszenia. Opis wątku miłosnego (taaaaaaaak, wieeem) jednej z moich ulubionych bohaterek chwyta za serce. Przerywam czytanie na mini-spazmy uniesienia, bo dociera do mnie, jak wielkie szczęście mam, że B. jest mój i że mnie kocha. I że jest takim cholernie porządnym facetem (i takim seksownym). I tylko niektóre z tych łez to te nieszczęśliwe, niepewne, przesycone lękiem, że ta bańka może kiedyś pęknąć, a ja zostanę bez niego. Nie mogę o tym myśleć, po co mi napady paniki.
Wiem jednak, że nawet, jeśli to się zepsuje, to na liście życiowych marzeń/celów będę mogła odhaczyć przeżycie wielkiej, niepowtarzalnej miłości. Jestem żywym dowodem na to, że takie uczucie faktycznie istnieje.
OK. Dobra. Jestem nieco zażenowana tymi wynurzeniami i to jeszcze w tak patetycznej formie. Do Coelho chyba mi jednak sporo brakuje, dzięki bogu, ale jeśli zacznę się staczać w tę stronę, proszę o kubeł kostek lodu na kark.
PS. Uwielbiam tę stronę http://synonimy.ux.pl/index.php
Wiem jednak, że nawet, jeśli to się zepsuje, to na liście życiowych marzeń/celów będę mogła odhaczyć przeżycie wielkiej, niepowtarzalnej miłości. Jestem żywym dowodem na to, że takie uczucie faktycznie istnieje.
OK. Dobra. Jestem nieco zażenowana tymi wynurzeniami i to jeszcze w tak patetycznej formie. Do Coelho chyba mi jednak sporo brakuje, dzięki bogu, ale jeśli zacznę się staczać w tę stronę, proszę o kubeł kostek lodu na kark.
PS. Uwielbiam tę stronę http://synonimy.ux.pl/index.php
wtorek, 2 października 2012
Jejejest jejesień.
Jak ta lama zrezygnowałam z pracy.
Jeśli chodzi o jeden z najgorszych dni w moim życiu - to było wczoraj.
Jeśli chodzi o jedną z najgorszych rozmów telefonicznych w moim życiu (a było ich obleśnie dużo, fobia) - to było dzisiaj.
Jeśli chodzi o najlepszego faceta na świecie - jest mój.
Pojutrze mam rozmowę o pracę po zajęciach, ale właśnie się dowiedziałam (pocztą pantoflową niejako), że zacznie się ona dopiero w styczniu. No nic, zobaczymy.
A jutro zaczynam nowy semestr. Spodziewałam się, że zajęć będzie mniej, ale nie jest źle.
Maaaaarzy mi się zimowa zima i Święta. Jesień już przyszła, niecierpliwie czekam na pierwszy spacer z prawdziwego zdarzenia wśród liści. Moja ulubiona pora roku.
Jeśli chodzi o jeden z najgorszych dni w moim życiu - to było wczoraj.
Jeśli chodzi o jedną z najgorszych rozmów telefonicznych w moim życiu (a było ich obleśnie dużo, fobia) - to było dzisiaj.
Jeśli chodzi o najlepszego faceta na świecie - jest mój.
Pojutrze mam rozmowę o pracę po zajęciach, ale właśnie się dowiedziałam (pocztą pantoflową niejako), że zacznie się ona dopiero w styczniu. No nic, zobaczymy.
A jutro zaczynam nowy semestr. Spodziewałam się, że zajęć będzie mniej, ale nie jest źle.
Maaaaarzy mi się zimowa zima i Święta. Jesień już przyszła, niecierpliwie czekam na pierwszy spacer z prawdziwego zdarzenia wśród liści. Moja ulubiona pora roku.
poniedziałek, 1 października 2012
Duży problem
Tu mogę powiedzieć wszystko, zatem: jestem przerażona.
Mogłam, naprawdę mogłam przewidzieć, że Iza, jako mój 'szkoleniowiec' wykręci mi taki numer. Miała mnie wszystkiego nauczyć. Jutro zaczynam, a poświęcenie mi dziś godziny nie było wystarczające. Miałyśmy się spotkać jeszcze raz, wieczorem, ale zabalowała, więc przełożyła na jutro na... 6 rano. Trochę nie mogę uwierzyć, że tak się to wszystko ułożyło. Ona jutro wylatuje i nie będzie już możliwości na powtórkę.
Nie myślę jednak o tym. Nie myślę, bo wiem, że mam tendencje do nakręcania się, a chcę mieć czysty umysł.
OK, FAIL. Myślę. Nie myśl, nie myśl.
Ee, ten tego.
Aaa. Jest mi tak dobrze z B.! Jest mi z nim naprawdę dobrze, nawet, kiedy się kłócimy. Czuję się coraz pewniej, coraz mniej mam wątpliwości, coraz więcej nadziei i planów. I wcale mi się ten człowiek nie nudzi.
Update:
skontaktowałam się z Izą i w efekcie spotkałyśmy się w pracowni o 11 wieczorem. Siedziałyśmy do 1. Przez większość czasu ogarniała bałagan w swoich papierach a ja wklepywałam liczby do raportu kasowego, więc nie nauczyłam się praktycznie niczego.
Mogłam, naprawdę mogłam przewidzieć, że Iza, jako mój 'szkoleniowiec' wykręci mi taki numer. Miała mnie wszystkiego nauczyć. Jutro zaczynam, a poświęcenie mi dziś godziny nie było wystarczające. Miałyśmy się spotkać jeszcze raz, wieczorem, ale zabalowała, więc przełożyła na jutro na... 6 rano. Trochę nie mogę uwierzyć, że tak się to wszystko ułożyło. Ona jutro wylatuje i nie będzie już możliwości na powtórkę.
Nie myślę jednak o tym. Nie myślę, bo wiem, że mam tendencje do nakręcania się, a chcę mieć czysty umysł.
OK, FAIL. Myślę. Nie myśl, nie myśl.
Ee, ten tego.
Aaa. Jest mi tak dobrze z B.! Jest mi z nim naprawdę dobrze, nawet, kiedy się kłócimy. Czuję się coraz pewniej, coraz mniej mam wątpliwości, coraz więcej nadziei i planów. I wcale mi się ten człowiek nie nudzi.
Update:
skontaktowałam się z Izą i w efekcie spotkałyśmy się w pracowni o 11 wieczorem. Siedziałyśmy do 1. Przez większość czasu ogarniała bałagan w swoich papierach a ja wklepywałam liczby do raportu kasowego, więc nie nauczyłam się praktycznie niczego.
sobota, 29 września 2012
Groupie?
Ehe. To ja już na pewno wiem, że za bardzo zwracam uwagę na negatywne strony wydarzeń, i omijam pozytywy. Czyli, w skrócie - jestem zwykłą marudą. Jeeezu, naprawdę jestem.
Byliśmy wczoraj z B. w Kulturalnej na koncercie 'A Place To Bury Strangers'. Niestety, ja się rozczarowałam. Pamiętam, jak to wyglądało 2 lata temu w Londynie, zupełnie inna oprawa, atmosfera, oświetlenie, nawet aranżacja, kurde. Wczoraj się czułam jak na jakimś koncercie electro, wtedy - gitary, gitary, gitary. Ale jestem cholernie uradowana (nie wiem, czy nie za bardzo!) tym, co się zdarzyło po koncercie. Oliver zszedł ze sceny i wmieszał się w tłum, przeszedł parę kroków od miejsca, gdzie staliśmy, na chwilę gdzieś zniknął, a potem poczułam czyjeś ręce na ramionach (!), odwracamy się z B., a tam - uśmiechnięty Oliver, zahuczał, zaklaskał i poszedł dalej. :D Aaaa. No ale fakt, widziałam, że w trakcie koncertu na dłużej zatrzymywał na mnie wzrok.
Dostałam pracę. W pracowni architektonicznej. Będę zajmować się księgowością, HRem, PRem, czyli po prostu prowadzenie biura. Duuże wyzwanie, ale fajne. Pół godziny po telefonie potwierdzającym moje zatrudnienie odebrałam telefon numer 2, z innej pracy (Columbia Sports Wear) zapraszający mnie na rozmowę.
To takie typowe. Miesiącami posucha, a tu człowiek nawet się nie wysila i sprawy same mu się załatwiają. W każdym razie - szefów mam fajnych, bardzo. Od października zaczynam. Ale żeby mi za dobrze nie było, również wczoraj kompletnie dałam ciała na statystyce. Tego tematu póki co kontynuować nie zamierzam.
Intensywny dzień.
Byliśmy wczoraj z B. w Kulturalnej na koncercie 'A Place To Bury Strangers'. Niestety, ja się rozczarowałam. Pamiętam, jak to wyglądało 2 lata temu w Londynie, zupełnie inna oprawa, atmosfera, oświetlenie, nawet aranżacja, kurde. Wczoraj się czułam jak na jakimś koncercie electro, wtedy - gitary, gitary, gitary. Ale jestem cholernie uradowana (nie wiem, czy nie za bardzo!) tym, co się zdarzyło po koncercie. Oliver zszedł ze sceny i wmieszał się w tłum, przeszedł parę kroków od miejsca, gdzie staliśmy, na chwilę gdzieś zniknął, a potem poczułam czyjeś ręce na ramionach (!), odwracamy się z B., a tam - uśmiechnięty Oliver, zahuczał, zaklaskał i poszedł dalej. :D Aaaa. No ale fakt, widziałam, że w trakcie koncertu na dłużej zatrzymywał na mnie wzrok.
Dostałam pracę. W pracowni architektonicznej. Będę zajmować się księgowością, HRem, PRem, czyli po prostu prowadzenie biura. Duuże wyzwanie, ale fajne. Pół godziny po telefonie potwierdzającym moje zatrudnienie odebrałam telefon numer 2, z innej pracy (Columbia Sports Wear) zapraszający mnie na rozmowę.
To takie typowe. Miesiącami posucha, a tu człowiek nawet się nie wysila i sprawy same mu się załatwiają. W każdym razie - szefów mam fajnych, bardzo. Od października zaczynam. Ale żeby mi za dobrze nie było, również wczoraj kompletnie dałam ciała na statystyce. Tego tematu póki co kontynuować nie zamierzam.
Intensywny dzień.
czwartek, 27 września 2012
W boskiej bieli trzyma nóżkę
Aaaaaaa, nie mogę, nie mogę, nie mogę, nie mogę, nie mogę!!!!!
Kur*a mać. Po pierwsze - drażni mnie ciągłe zmienianie czcionki przy każdym nowym poście i tak minimum raz w trakcie pisania. Nie da się tego ustawić na stałe?
Po drugie - dlaczego godzina dodawania notki nie zgadza się z godziną rzeczywistą?
.
.
.
. ok sprawa wyjaśniona. Ustawiłam sobie z boku dobrą godzinę, ale już strefy czasowej zmienić nie umiem. Zatem dzień dobry, nadaję z Pacyfiku. Jak dla mnie - bomba.
Po trzecie - ee.
Po czwarte - mam ochotę się wygadać, a Bolkowi nie chcę, Asia śpi, z Beatą się już pożegnałam, Ania w Londynie, druga Ania w Kanadzie i... i to właściwie już wszystkie moje potencjalne ofiary. Został, jak zwykle, blog. Niech mi ktoś teraz powie, że gadanie do siebie nie jest fajne. Jest, kurffa!
No więc nie mogę. Nie mogę wszystkiego, nie mogę siebie, nie mogę ze sobą, nie mogę i już. Niemożność stała. Niemożność wielka. Gar-gan-tu-icz-na. Gargantuiczna niemożność. Język polska jest fajne.
Aktualnie zachwycam się Gombrowiczem, a konkretniej 'Ferdydurke'. Trochę ciężko mi uwierzyć, że ta pozycja znalazła się w spisie lektur szkół średnich. Nie dlatego, że jest jakoś specjalnie ciężka, nie. Ale jednak zmuszanie ciągle niedorozwiniętych mentalnie licealistów do wchłaniania tego typu problematyki i to w takiej formie zakrawa mi na sadyzm.
W kolejce czeka 'Inteligencja emocjonalna'. Mam nadzieję, że tym razem się nie skrzywdzę (jak w przypadku 'Osobowości neurotycznej'). Telewizor w sypialni jest niedozwolony. Z przykrością, żalem i rozczarowaniem stwierdzam, że zabiłam i wciąż zabijam w sobie tę mądrzejszą część mnie, odkąd wstawiono mi tu tego drania. Jestem cholernie podatna na pokusy. Co wiadomo nie od dziś.
No żesz kurffaaaaaaa, jak ja mogłam, jak ja mogłam?! Świadomość tego, co zrobiłam dotarła na pułap, który jest biały. Przerosłam moją świadomość. Moja świadomość przerosła samą siebie, siedzi w bieli. Siedzimy więc sobie w bieli i otwieramy szeroko oczęta i buzie. Jest biel i jest pustka i jest świadoma świadomość, która z całej tej zgryzoty i świadomości pragnie być nieświadoma.
(aaaa, znowu ta czcionka, no w mordę no!)
W boskiej bieli trzyma nóżkę
Zaklętą przez zieloną wróżkę
I schowaną pod poduszkę
Dzierży różdżkę
I tak stuku puku pomalutku
Niechaj pryśnie, co ma pryskać
Co niesione przez nas w pyskach
A połknięte te ludziska
Tkwią w hipiskach
I tak stuku puku pomalutku
Bardzo bym chciała, żeby ktoś mnie poczęstował teraz jakimś paralizatorem podkopułowym. Moje myśli biegną i jest to chyba sztafeta. Jestem trzeźwa.
Potwierdzam, potwierdzam, kurna - w stresie gadam jak opętana.
Jak widać.
Kur*a mać. Po pierwsze - drażni mnie ciągłe zmienianie czcionki przy każdym nowym poście i tak minimum raz w trakcie pisania. Nie da się tego ustawić na stałe?
Po drugie - dlaczego godzina dodawania notki nie zgadza się z godziną rzeczywistą?
.
.
.
. ok sprawa wyjaśniona. Ustawiłam sobie z boku dobrą godzinę, ale już strefy czasowej zmienić nie umiem. Zatem dzień dobry, nadaję z Pacyfiku. Jak dla mnie - bomba.
Po trzecie - ee.
Po czwarte - mam ochotę się wygadać, a Bolkowi nie chcę, Asia śpi, z Beatą się już pożegnałam, Ania w Londynie, druga Ania w Kanadzie i... i to właściwie już wszystkie moje potencjalne ofiary. Został, jak zwykle, blog. Niech mi ktoś teraz powie, że gadanie do siebie nie jest fajne. Jest, kurffa!
No więc nie mogę. Nie mogę wszystkiego, nie mogę siebie, nie mogę ze sobą, nie mogę i już. Niemożność stała. Niemożność wielka. Gar-gan-tu-icz-na. Gargantuiczna niemożność. Język polska jest fajne.
Aktualnie zachwycam się Gombrowiczem, a konkretniej 'Ferdydurke'. Trochę ciężko mi uwierzyć, że ta pozycja znalazła się w spisie lektur szkół średnich. Nie dlatego, że jest jakoś specjalnie ciężka, nie. Ale jednak zmuszanie ciągle niedorozwiniętych mentalnie licealistów do wchłaniania tego typu problematyki i to w takiej formie zakrawa mi na sadyzm.
W kolejce czeka 'Inteligencja emocjonalna'. Mam nadzieję, że tym razem się nie skrzywdzę (jak w przypadku 'Osobowości neurotycznej'). Telewizor w sypialni jest niedozwolony. Z przykrością, żalem i rozczarowaniem stwierdzam, że zabiłam i wciąż zabijam w sobie tę mądrzejszą część mnie, odkąd wstawiono mi tu tego drania. Jestem cholernie podatna na pokusy. Co wiadomo nie od dziś.
No żesz kurffaaaaaaa, jak ja mogłam, jak ja mogłam?! Świadomość tego, co zrobiłam dotarła na pułap, który jest biały. Przerosłam moją świadomość. Moja świadomość przerosła samą siebie, siedzi w bieli. Siedzimy więc sobie w bieli i otwieramy szeroko oczęta i buzie. Jest biel i jest pustka i jest świadoma świadomość, która z całej tej zgryzoty i świadomości pragnie być nieświadoma.
(aaaa, znowu ta czcionka, no w mordę no!)
W boskiej bieli trzyma nóżkę
Zaklętą przez zieloną wróżkę
I schowaną pod poduszkę
Dzierży różdżkę
I tak stuku puku pomalutku
Niechaj pryśnie, co ma pryskać
Co niesione przez nas w pyskach
A połknięte te ludziska
Tkwią w hipiskach
I tak stuku puku pomalutku
Bardzo bym chciała, żeby ktoś mnie poczęstował teraz jakimś paralizatorem podkopułowym. Moje myśli biegną i jest to chyba sztafeta. Jestem trzeźwa.
Potwierdzam, potwierdzam, kurna - w stresie gadam jak opętana.
Jak widać.
Znowu
Dziwię się, że wciąż mam siły, aby pisać, jaka to beznadziejna i żałosna jestem. I to cały czas chodzi o dokładnie to samo. Odwlekanie. Wieczne odwlekanie wszystkiego. Z jednej strony mam już tego serdecznie dość, z drugiej - najwyraźniej nie na tyle, żebym coś zmieniła.
'Weź w końcu dupę w troki, idiotko!' nic nie daje. Jutro bardzo boleśnie odczuję konsekwencje tej postawy. Łudziłam się, że jakoś się uda, że jakoś to przejdzie, że się załatwi i wszystko będzie dobrze. Dosłownie przed chwilą otrzeźwiła mnie krótka rozmowa z koleżanką z grupy. Niechcący dostałam obuchem w ten pusty łeb i dotarło do mnie, że tak pięknie to to nie pójdzie.
W związku z czym jutrzejszy egzamin to będzie wielkie fiasko, a ja zostanę cofnięta na III rok. Znowu. Znowu. ZNOWU. ZNOWU! Z N O W U K. M A Ć! Znowuuuuu!
'Weź w końcu dupę w troki, idiotko!' nic nie daje. Jutro bardzo boleśnie odczuję konsekwencje tej postawy. Łudziłam się, że jakoś się uda, że jakoś to przejdzie, że się załatwi i wszystko będzie dobrze. Dosłownie przed chwilą otrzeźwiła mnie krótka rozmowa z koleżanką z grupy. Niechcący dostałam obuchem w ten pusty łeb i dotarło do mnie, że tak pięknie to to nie pójdzie.
W związku z czym jutrzejszy egzamin to będzie wielkie fiasko, a ja zostanę cofnięta na III rok. Znowu. Znowu. ZNOWU. ZNOWU! Z N O W U K. M A Ć! Znowuuuuu!
środa, 26 września 2012
bmg
Możliwość sprawdzania statystyk trochę mnie deprymuje. Nie wiem, czy dobrym pomysłem było podczepienie bloga pod stały adres mailowy, i to jeszcze z nazwą dość charakterystyczną dla mnie. Zaczynam myśleć o odwrocie. Chyba jednak zależy mi na większej anonimowości. Muszę się zastanowić. Boli mnie głowa.
poniedziałek, 24 września 2012
Z górki na pazurki
Zabawne, wczoraj usłyszałam mniej więcej to samo, co napisałam w pierwszej linijce mojego poprzedniego postu (a propos - tutaj mówi się 'posta'; czy ten nieszczęsny dopełniacz naprawdę ma tak wyglądać?). Że tylko o ciuszkach i paznokciach. To okropne. I mean - seriously. Ta osoba (ciekawe, która, huh) żałuje swoich słów, które zostały wypowiedziane w afekcie, i że wcale tak nie myśli, i nawet tej osobie trochę wierzę, ale co wypłynęło, to wypłynęło. Tak szczerze mówiąc jestem zdziwiona nie samym wnioskiem, lecz spostrzegawczością tej osoby. Myślałam, że się lepiej kamufluję.
Mówiłam już, że w piątek mam egzamin ze statystyki? I że nic nie umiem?
Mówiłam już, że w piątek mam egzamin ze statystyki? I że nic nie umiem?
piątek, 21 września 2012
Tytuł posta - sprawa prosta
Jestem pustą istotą. Tylko ładne ciuszki mi w głowie.
Powstała mi kiedyś wyrwa pod kopułą (ew. urodziłam się z nią) i nie potrafię zebrać się do kupy z ważnymi sprawami tj. załatwienie korepetytora ze statystyki czy chociażby sprawdzenie daty egzaminu na stronie uczelni. Hello, moja droga.
Mam jakieś masochistyczne zapędy. Lubię, gdy dzieje się coś złego, mogę się wtedy poużalać. Nad sobą. Dziś się dowiedziałam, że mam niedoczynność tarczycy. Poza ciągłym marznięciem nie odczuwam innych objawów tej przypadłości. Żadnymi lekami katować się nie zamierzam. Może mam za mało tłuszczu w ciele, który by mnie ogrzewał i izolował. A może po prostu tak mam. To jest kolejny powód do zmiany strefy klimatycznej.
Bardzo bym chciała tak się wszystkim nie przejmować. Dopóki sama tego nie zrozumiem, nic z tego.
2 tygodnie abstynencji cannabisowej. Zapaliłabym.
Powstała mi kiedyś wyrwa pod kopułą (ew. urodziłam się z nią) i nie potrafię zebrać się do kupy z ważnymi sprawami tj. załatwienie korepetytora ze statystyki czy chociażby sprawdzenie daty egzaminu na stronie uczelni. Hello, moja droga.
Mam jakieś masochistyczne zapędy. Lubię, gdy dzieje się coś złego, mogę się wtedy poużalać. Nad sobą. Dziś się dowiedziałam, że mam niedoczynność tarczycy. Poza ciągłym marznięciem nie odczuwam innych objawów tej przypadłości. Żadnymi lekami katować się nie zamierzam. Może mam za mało tłuszczu w ciele, który by mnie ogrzewał i izolował. A może po prostu tak mam. To jest kolejny powód do zmiany strefy klimatycznej.
Bardzo bym chciała tak się wszystkim nie przejmować. Dopóki sama tego nie zrozumiem, nic z tego.
2 tygodnie abstynencji cannabisowej. Zapaliłabym.
wtorek, 18 września 2012
Nowe winki
Gdzieś trzeba było się wprowadzić. Początkowo mainstreamowemu blogspotowi mówiłam szorstkie 'nie', ale brak zadowalającej alternatywy przywiódł mnie na stare śmieci.
Od wyjaśnienia do usprawiedliwienia: to moja kozetka.
Brudnopis myśli. Myślodsiewnia. Kiedyś pisało się 'Mój drogi Pamiętniczku'.
Ten wycinek mnie samej nie będzie reprezentatywny. Wystawi mi pewnie kiepskie świadectwo. Nie będzie cenzury czy pisania pod publiczkę. Będzie bałagan.
Zakończenie w klimacie indiańskim, bo podoba mi się mój szalokoc - howgh.
Od wyjaśnienia do usprawiedliwienia: to moja kozetka.
Brudnopis myśli. Myślodsiewnia. Kiedyś pisało się 'Mój drogi Pamiętniczku'.
Ten wycinek mnie samej nie będzie reprezentatywny. Wystawi mi pewnie kiepskie świadectwo. Nie będzie cenzury czy pisania pod publiczkę. Będzie bałagan.
Zakończenie w klimacie indiańskim, bo podoba mi się mój szalokoc - howgh.
Subskrybuj:
Posty (Atom)