Dziwię się, że wciąż mam siły, aby pisać, jaka to beznadziejna i żałosna jestem. I to cały czas chodzi o dokładnie to samo. Odwlekanie. Wieczne odwlekanie wszystkiego. Z jednej strony mam już tego serdecznie dość, z drugiej - najwyraźniej nie na tyle, żebym coś zmieniła.
'Weź w końcu dupę w troki, idiotko!' nic nie daje. Jutro bardzo boleśnie odczuję konsekwencje tej postawy. Łudziłam się, że jakoś się uda, że jakoś to przejdzie, że się załatwi i wszystko będzie dobrze. Dosłownie przed chwilą otrzeźwiła mnie krótka rozmowa z koleżanką z grupy. Niechcący dostałam obuchem w ten pusty łeb i dotarło do mnie, że tak pięknie to to nie pójdzie.
W związku z czym jutrzejszy egzamin to będzie wielkie fiasko, a ja zostanę cofnięta na III rok. Znowu. Znowu. ZNOWU. ZNOWU! Z N O W U K. M A Ć! Znowuuuuu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz