środa, 15 października 2014

Slip(yyy)

Kierrrwa. Dajcie mi przystojnego faceta, pizzę, Colę Zero, trawę i filmy/książki/muzykę, i będę szczęśliwa. Co tam Himalaje, co tam Argentyna, seksuologia? A co to takiego? Ktoś nazwałby to brakiem ambicji, ktoś inny nudą, a ja jestem panną wygodnicką, która bardzo ceni sobie święty spokój. Można? Można. I bardzo bym nie chciała, żeby mi się w ten święty spokój ktoś wpie*dalał.
Przeklinam ostatnio dużo więcej, ale za to z jaką przyjemnością! A już wyklinanie dupków to sama radość, ekhe. 
Jestem chyba na dobrej drodze do samoakceptacji. 
A mój numer telefonu hula sobie radośnie po mieście i już nawet nie dziwią mnie te głuche telefony w środku nocy. W ogóle mam podejrzanie dobry humor, od rana do wieczora. 
Poflirtuję sobie jutro z pięknym lektorem, a co. 



Jeden z lepszych albumów ever! 

niedziela, 28 września 2014

Regret

To nie jest dobry moment na rachunek sumienia. Nie jest to też dobry moment na odkładanie na ostatnią chwilę nauczycielskich (huehue) robót. A robię i to i to. Nie przykładam się za bardzo, to fakt, ale co z tego, przecież nikt nie zauważy.
(klasyk)

Burzliwy, upierdliwy jak wrzód na dupie wrzesień. Parę sukcesów + jedna porażka dają bilans negatywny, najwidoczniej. A mogło być tak pięknie. Na-uh, nie jestem w zgodzie ze swoimi emocjami. Dlaczego tak bardzo pociągające są byty niedostępne? ....... Jest schemat. To jest, tfu - skrypt. 
(mam jeszcze 5 minut na bredzenie, potem materiały się ściągną i będę musiała pobawić się w panią nauczycielkę. Dobrze by było podwyższyć morale. Moje własne).

Chciałabym mieć więcej zaufania do samej siebie, swoich odczuć i ocen. No i jeszcze bardziej poluzować poślady (jeeeeeszcze bardziej?), tak ogólnie. I zjeść w końcu to biedne, niczemu nie winne jabłko, które oberwało rykoszetem, zwłaszcza, że pachnie naprawdę apetycznie.
A czy mi szkoda? Najwyraźniej tak.


później
Przygotowana do lekcji. 
Na ale kino+ "Masters of sex", idealnie. 



hello Autumn

środa, 10 września 2014

wrzesieńjesień

Dziś jest dzień paszteta, dzień wkurwa, dzień zły, dzień dobry.
Co może irytować, irytuje podwójnie. Sprawy zakopane pod łóżko zostały wypchnięte przez koty z kurzu, więc oprócz radosnej konfrontacji czeka mnie sprzątanie. Twarz powariowała, Zosia też, matka zresztą też. Nie da się nie zauważyć, że wakacje już się skończyły. Ta-daaam.

piątek, 29 sierpnia 2014

No to masz to

Tym razem kierunek: Kraków. Z północy na południe wożę się i mam ochotę krzyczeć z radości. TTT (prawie jak tête-à-tête). Lato 2014 kosi.
A Hel... och och och.

niedziela, 27 lipca 2014

Ośle

Niech mnie ktoś przytuli.
I niech mi ktoś zaśpiewa serenadę pod oknem.
I niech ktoś zmartwychwstanie Przyborę, żeby coś jeszcze napisał.


Ogarniam się i idę uszczęśliwiać kogoś innego.


"Lecisz na frazę, co?
- Oj, lecę. Jestem strasznym psem na frazy.
Urzekło cię ostatnio coś z tej kategorii?
- Pewnie. Białystok, późny wieczór, idę po papierosy. Pod monopolowym stoją pan i pani. Żulia białostocka, głęboka patola. Widzę, jak ta pani opiera się o ścianę, coś tam majdruje przy nielicznych już włosach. On na nią łypie i mówi po chwili: - Nie czochraj się, kurwo. Takie zdania mógłbym sobie wyhaftować na makatce". Łona Łona Łona wanna Łona

There will be.

+

boże jak gorąco

piątek, 25 lipca 2014

Byt

Wróciłyśmy i po pysznych kanapkach z łososiową oraz przed umywalką Kaśka umyła sobie oczy... pastą do zębów.
Ja nie wnikam, jak udało jej się pomylić buteleczkę do demakijażu z tubką pasty. Naprawdę nie wnikam. Ale głosy protestu na mentol wypalający gałki oczne były dość intensywne, trochę wypalały mózg.
Rumianek się skończył. Poznań był cudowny. Warszawa jest niezmiennie wyjątkowa. Serce trochę złamane a kręgosłup przetrącony. Nauczka na przyszłość odhaczona. Można iść spać. Jest doobrze.


poniedziałek, 14 lipca 2014

Mademoiselle

Szczerze mówiąc, wreszcie odetchnęłam z ulgą. Przez ostatnie dni, mimo auto-zapewnień, że w sumie wszystko jest ok, niepewność i dziwny niepokój krążyły w wydychanym powietrzu. Latawiec staje się coraz przyjemniejszym miejscem. I wino (wreszcie!), znowu różowe, tym razem podwójnie. I potrójne. I taka ciepła noc dziś! 







+

nie ma to jak rozchorować się przed wyjazdem. Plus, naturalnie, okres*

*przeziębienie prawie przeszło, a okres lepiej wcześniej, niż później lub wcale (!). Nno.

czwartek, 10 lipca 2014

Is there sex after death?

Z przykrością stwierdzam, że pozostał niesmak. (...) Rąbnęłam w prozę życia na 4 biegu.

Zamiast oglądać filmy, wolę oglądać sny. Oprócz bandy beznadziejnych bufonów jadących po mnie jak po łysej kobyle pojawił się też ktoś znacznie bardziej pożądany. Nie bez wysiłku ostatecznie dopięłam swego i było to bardzo miłe dopinanie (w wannie, suchej), a zaraz potem jego bliżej nieznana koleżanka zaczęła rodzić i mdleć w moich rękach. Rozsądnie pamiętałam nawet o przecięciu pępowiny. A potem udaliśmy się do baru mlecznego za kurtyną. 

Czeka mnie teraz aklimatyzacja i detoks. Albo i nie, w zależności od rozwoju wypadków. 
Strasznie lubię się lenić. 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Dissolved Girl

A jednak nie myliłam się co do powodu braku zaproszenia, niestety. To jest żenujące.

Bańka wciąż się powiększa i przybiera barwę oktaryny. Na szczęście jest limit czasowy, więc nie muszę się "bać" tego, co będzie dalej. Nirwana, nirwana. Chodzę po chmurach. Odsłanianie ramion z wiadomych względów prowokuje do pytań lub co najmniej zdziwionych/zatroskanych spojrzeń. Między nami wisi te a jot e em en i ce a. Hanger smile all the time. 
No i jednak czekam na tę połowę lipca. Infekcja trzyma. 

Dwa ostatnie egzaminy zaliczone na 4+. Wolność. 
Boooooże, jest mi cholernie dobrze.

+

coraz bardziej podobają mi się prześwitujące ciuchy. 
#freethenipple

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Seems it never rains in Southern California

Smuteczek - nie zostałam zaproszona na ślub ważnych dla mnie osób. Jeśli to nie z powodu porzucenia pewnego mężczyzny, to znaczy, że chyba muszę przewartościować tę znajomość. I wiele innych też. Naprawdę bardzo mi przykro, że mnie tam nie było.

Pada cały dzień. To zupełnie nieważne, może nawet przyjść śnieżyca, a ja i tak mam w głowie obezwładniające flashbacki + to spojrzenie na pośladki przy pożegnaniu (yes, she squats). Jak tu się uczyć, i to jeszcze o przestępstwach seksualnych?