Szczerze mówiąc, wreszcie odetchnęłam z ulgą. Przez ostatnie dni, mimo auto-zapewnień, że w sumie wszystko jest ok, niepewność i dziwny niepokój krążyły w wydychanym powietrzu. Latawiec staje się coraz przyjemniejszym miejscem. I wino (wreszcie!), znowu różowe, tym razem podwójnie. I potrójne. I taka ciepła noc dziś!
+ nie ma to jak rozchorować się przed wyjazdem. Plus, naturalnie, okres* *przeziębienie prawie przeszło, a okres lepiej wcześniej, niż później lub wcale (!). Nno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz