piątek, 9 listopada 2012

Kino

Wczoraj B. zrobił mi awanturę, bo zrezygnowałam z wyjścia do kina. W środę byliśmy na 'Obławie', a w czwartek Kabaty umówiły się na Bonda na 22:30. Na początku, mimo okazanej niechęci zgodziłam się ('bardzo nie chcę, ale widzę, że Tobie zależy, więc zrobię to dla Ciebie'), ale następnego dnia uznałam, że nie, że nie będę płacić 4 dych za bilet, że godzina jest za późna, i że po prostu nie mam ochoty. Poinformowałam go o zmianie zdania, a on najpierw klasycznie zarzucił mnie falą argumentów mających mnie przekonać, a gdy nie skutkowało - pożegnał się, bo nie mógł akurat rozmawiać (owszem, mógł). Następnie, po pewnym czasie zadzwonił i przez 10 minut informował mnie, jak bardzo go zraniłam, jak zawiodłam jego zaufanie, jak przykro mu jest itp. A gdy w końcu podniosłam głos, bo nie mogłam już tego słuchać - pożegnał się i rozłączył.

Nie mam sił na taką egzaltację. 

Jestem w szoku, szczerze mówiąc. Z czego ten człowiek zrobił problem? 

poniedziałek, 5 listopada 2012

------->

Do garkotła wrzuć sakiewkę,
przygruchałeś sobie dziewkę,
wychyl z gwinta jej nalewkę,
złap konewkę.

Czasami pieprzę jak potłuczona. Żałuję, że nie mam odpowiedniego filtra w głowie lub ewentualnie na języku, który nie pozwalałby pewnym treściom dojść do głosu. Najgorzej jest, kiedy jestem wśród ludzi i chcę powiedzieć coś miłego. Praktycznie zawsze odwracam to do góry nogami i w sposób niezrozumiały dla odbiorców werbalizuję swoje myśli. Niekiedy poziom żenady przekracza dopuszczalny przeze mnie (a więc i nieco zawyżony) próg. To straszne, jak wielkim stresem jest dla mnie komunikacja z otoczeniem. 

Św. Katarzyna

Góry Świętokrzyskie nie grzeszą ilością atrakcji. Ale Kielce podbiły zarówno B. jak i mnie. Udział w czarowaniu niewątpliwie miała genialna pizzeria Pod Trójką. Od miesięcy szukamy odpowiednio zrobionej pizzy i dopiero ta, dopiero w Kielcach całkowicie podbiła kocie kubki smakowe. I ja już wiem, że będzie mnie nawiedzać w snach.

Przy wdrapywaniu się na Łysicę dostałam mroczków przed oczami. A po dalszej części wędrówki wciąż mam potężne zakwasy w pośladkach, które powodują, że kolebocę się, gdy chodzę. Auć.

Jaskinia Raj? Taaaaaaak! Ale pięknie.

Ach, ta pizza. 

PS. Tak, wiem, że tu wchodzisz. Get-a-life.