Z cyklu: przemyślenia (nie tylko) sobotnie.
Dobrze jest sobie dobrze poćwiczyć. Mata do jogi sprzed 3 lat niespodziewanie odnalazła sens życia, podobnie jak ciężarki. Wyszukałam na yt Mel B i cisnę sobie często, nie bez przyjemności i satysfakcji.
Chcę sobie wzmocnić ciało, bo szczupła się zrobiłam okropnie. Może to tarczyca, może te antydepresanty, a może cokolwiek innego, w każdym razie naprawdę polubiłam swoją sylwetkę i swoje ciało. Jest ładne i proporcjonalne. Hmm. Jak widać, skromnością też przestałam grzeszyć.
To chyba dobrze.
sobota, 14 grudnia 2013
niedziela, 8 grudnia 2013
Śni mi się tak ciekawie
Kurczę. Ze wstydem informuję, że straciłam wenę.
Zrobiło się dramatycznie.
Er.
No, nie piszę, nie tworzę, nie produkuję (się). Wierzę, że tymczasowo, że to ze względu na b. aktywną jesień. Pora już coś z tym zrobić, M.
W każdym razie... przypomniałam sobie o GN, czyli MG (soon, hopefully). Sporo się działo, a mój wirtualny ekshibicjonizm chyba zapadł w drzemkę sezonową. Ważny komunikat: nadaję z nowego komputera, który bardzo dobrze się sprawuje (choć ostateczny* wybór różni się od początkowego). Oraz, wyznaję to z zażenowaniem, aktualnie katuję się końcówką "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" (2003r. ekhem).
B. w Kazimieeeerzu Doooolnym na prawniczej integracji, a u mnie b. przyjemny wieczór, filmowo-zielony. Na urodziny R. nie poszłam, bo bywam, jak wiadomo, lamą, i tak bardzo mi z tym dobrze.
Uczelnia - wreszcie wszystko w porządku. W tym tygodniu załatwiam sobie praktyki u Starowicza, zajęć za bardzo nie olewam, dobrze jest.
Towarzysko również świetnie. Wszędzie. Z każdym. Aż trochę sama jestem zdziwiona. Naprawdę zaczynam wierzyć w zbawczą moc farmakologii, aaa. I wizyty wciąż wiele dają.
I sny się świetne śnią.
Bo tu, po tej stronie rzęs
cudowny bezsens sprawia,
że bezlitosny sens
moich spraw sensu nie pozbawia (...)
Prawda jest taka, że dobrze jest.
*słowo-klucz (4x!)
Zrobiło się dramatycznie.
Er.
No, nie piszę, nie tworzę, nie produkuję (się). Wierzę, że tymczasowo, że to ze względu na b. aktywną jesień. Pora już coś z tym zrobić, M.
W każdym razie... przypomniałam sobie o GN, czyli MG (soon, hopefully). Sporo się działo, a mój wirtualny ekshibicjonizm chyba zapadł w drzemkę sezonową. Ważny komunikat: nadaję z nowego komputera, który bardzo dobrze się sprawuje (choć ostateczny* wybór różni się od początkowego). Oraz, wyznaję to z zażenowaniem, aktualnie katuję się końcówką "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" (2003r. ekhem).
B. w Kazimieeeerzu Doooolnym na prawniczej integracji, a u mnie b. przyjemny wieczór, filmowo-zielony. Na urodziny R. nie poszłam, bo bywam, jak wiadomo, lamą, i tak bardzo mi z tym dobrze.
Uczelnia - wreszcie wszystko w porządku. W tym tygodniu załatwiam sobie praktyki u Starowicza, zajęć za bardzo nie olewam, dobrze jest.
Towarzysko również świetnie. Wszędzie. Z każdym. Aż trochę sama jestem zdziwiona. Naprawdę zaczynam wierzyć w zbawczą moc farmakologii, aaa. I wizyty wciąż wiele dają.
I sny się świetne śnią.
Bo tu, po tej stronie rzęs
cudowny bezsens sprawia,
że bezlitosny sens
moich spraw sensu nie pozbawia (...)
Prawda jest taka, że dobrze jest.
*słowo-klucz (4x!)
Subskrybuj:
Posty (Atom)